Zdobycie uprawnień do wykonywania zawodu adwokata było zawsze moim celem numer jeden. Złożyło się na to kilka elementów:
Mój ojciec był adwokatem, a mój imiennik święty Iwo to patron wszystkich prawników. Do tego w chwili, kiedy pierwszy raz usłyszałem jak główny bohater filmu Adwokat Diabła wypowiedział kwestię „Ja nie przegrywam” miałem 14 lat.
To wystarczyło, żeby zakochać się w tym zawodzie bez opamiętania 🙂
W czasie realizacji tego celu rozpocząłem kilka dodatkowych projektów. Pierwszym z nich były równoległe do studiów prawniczych studia na kierunki historia. Niezwykła przygoda, podczas której wiele się nauczyłem. Co więcej zyskałem pierwsze doświadczenia jako nauczyciel (prowadziłem w gimnazjum i liceum lekcje historii).
Po ukończeniu studiów prawniczych równolegle z odbywaniem aplikacji adwokackiej rozpocząłem studia doktoranckie na Uniwersytecie Wrocławskim, podczas których prowadziłem zajęcia ze studentami z zakresu prawa cywilnego.
Niestety nie udało mi się uzyskać tytułu magistra historii, ani doktora nauk prawnych. W pewnych momentach mojego życia musiałem po prostu podjąć ważne decyzje. Najpierw czy chcę wiązać swoją przyszłość z prawem czy z historią. W drugiej kolejności czy chcę być naukowcem pracującym na uniwersytecie czy praktykiem i właścicielem dynamicznie rozwijającej się kancelarii adwokackiej broniącym na sali sądowej interesów swoich Klientów.
Nie żałuję podjętych decyzji i jestem przekonany, że teraz postąpił bym tak samo, ale pewien niedosyt pozostał. Gdzieś we mnie ciągle tli się nauczyciel, który chce w ciekawy i dostępny sposób przekazywać swoją wiedzę innym i naukowiec, który lubi zgłębiać i opisywać naturę pewnych zjawisk.
Lekarstwem na tę bolącą część mojej duszy jest właśnie pisanie tego bloga